Komentarze: 0
ekhm...ekhm....wczoraj (to jest 26.04.2005) bylam na koncercie...graly cztery zespoly, z czego dwa znane czyli T.LOVE i HAPPYSAD, oprocz tego calkiem fajny SKURCZ ktory gral cos w stylu punka i THE RELIVERS (jakos tak...nie umiem zapamietac) w kazdym razie bylo to typowe reggae.az za typowe bo wszystkie piosenki byly w tym samym rytmie i po trzecim utworze bujania sie tak samo co poniektorzy mieli dosc. pierwszy gral SKURCZ.fajna muzyka itd. i juz na poczatku na srodku pojawila sie nie wielka co prawda grupka zwolennikow pogo...wiekszosc sie przygladala a w miare "rozrastania sie" tejze grupki, ci ktorzy nie byli zainteresowani dolaczeniem sie, musieli sie cofac lub, boczkiem, przemykac pod scene...ja zdecydowanie nalezalam do tej grupki. patrac jak sie szturchaja, tluka, wywalaja itp. pukalam sie w glowe z lekkim usmieszkiem bo wydawalo mi sie to kompletnie bez sensu a wrecz glupie bo...po co sie tak rzucac bez powodu...potem wstapilo THE cos tam i lud sie uspokoil.ograli troche i sie zmyli...no i... wparowalo HAPPYSAD, chyba najbardziej wyczekiwany zespol ;) tu nie bylo rady...nagle wszyscy zaczeli sie popychac itp. juz nie bylo gdzie isc ( a no i stalysmy tuz przy glosnikach, fajnie bylo bo jak poszly pierwsze basy to uczucie bylo takie jakby serce na sile mialo wyskoczyc :P ale...po kilku kawalkach sie przyzwyczailysmy i bylo oki :P) tak wiec i nas porwal ten dziwny taniec i w pewnym momencie odkryam w tym dusze, artyzm i super zabawe...lol2 poczatkowo bylam tylko "kukielka" czyli poprostu obijalam sie tak jak na mnie wpadali. potem sama przeszlam do "ataku" bo to byl najlepszy poymsl zeby wyjsc z tamtad zywo :P i tak wlansie skonczylo sie to pukanie w glowe ze to paranoja :D potem zaczelo sie planowanie. "za nami jest kobieta z piwem to sie przesunmy bo jak sie zacznie to bedziemy mokre" itd. :P pare razy wpadalam na kraty, dostawalam lokciem w plecy lub w brzuch, i nie wiadomo czemu cholernie mnie to bawilo...zreszta nie tylko mnie :P ale sensu dalej w tym nie widze ;) HAPPYSAD gralo super...znacznie ostrezj niz te "kawaleczki" na ich stronie...jak zeszli, oczywiscie pisk, wrzawa, jakies krzyki, rzucanie sie i czarna ropacz...zalowalam ze juz skonczyli bo na najbardziej rozbujali towarzystwo i nadali jakiesgos wyrazu temu calemu koncertowi. niestesty oznajmili ze juz musze schodzic ale publicznos nie dawal za wygrana i... HAPPYSAD powrocil. zagral jeszcze jeden kawalek zanim pojde :D potem chwila przerwy bo T.LOVE bylo chyba dosc wymagajace i bardzo dlugo trwaly przygotowania. po okolo 15 min, weszli. ale to juz nie bylo to...mimo wszystko wszyscy bawili sie super...mniej wiecej w polowie poszlysy odpoczac bo bylysmy cale mokre, poobijane, potluczone i podrapane :P im bardzij zmeczona bylam tym bardzije mnie to wszystko bawilo :P nadszedl moment w ktorym nie mialam juz sily skakac, nie bylam w stanie podniesc reki, a tak poporstu stac tez sie nie dalo...chyba ze komus wisialo czy obije sobie twarz na kratach lub czy go podniosa i wrzuca na scene ;) potem zebralam troche sil i jeszcze chwile skakalysmy pod scena i zmylysmy sie do domku tak jakos troche przed 23 ;) w drodze powrotnej udzielaly sie zalazki zakwasow. a jak wrocilam i na "chwile" polozylam sie na lozko...tak juz zostalam...obudzilam sie rano zeby wyjsc z psami...i teraz zdaje mi sie tak ajkby wczoraj nic nie bylo...no...chyba ze sie ruszam...wtedy sobie o tym przypominam...ale na podsumowanie....JA CHce JEszczE RAAAaaaaaaaZ!!!!!